Ta rodzina była wyjątkowo poturbowana przez życie. Przeżyli śmierć córki. Mąż dłużniczki jest chory na raka i wymaga ciągłej opieki. Wpadli w długi, których nie spłacali. Bartosz Ciszak, komornik sądowy z Opola, miał przeprowadzić eksmisję tej rodziny.
Zadłużali się, by ratować córkę. Leczenia, lekarstwa i zabiegów pochłaniały ogromne kwoty. W sądowym wyroku eksmisyjnym rodzina miała przyznany lokal socjalny, który nie uwzględniał wszystkich jej potrzeb - nie wszyscy członkowie rodziny mogli skorzystać z tego lokalu. Decyzje o eksmisji podjął sąd. Komornik miał ją wykonać. Tak się dzieje zawsze.
Bartosz Ciszak, który od 2013 roku prowadzi niewielką kancelarię w Opolu, po otrzymaniu wniosku egzekucyjnego udał się do dłużników, aby ustalić jaka jest ich sytuacja życiowa. „Uwzględniłem prośbę dłużniczki o przełożenie eksmisji do czasu zakończenia rozmów z wierzycielem o cofnięciu eksmisji, lub do czasu znalezienia większego lokalu” – opowiada komornik. Sytuacja, w której dłużniczka próbowała poukładać swoje sprawy trwała kilka miesięcy. W tym czasie, za zgodą wierzyciela, komornik monitorował poczynania dłużniczki i regularnie sprawdzał, w jakiej jest sytuacji. Dopiero po roku ostatecznie wyznaczył termin eksmisji. „Do tego czasu dłużniczka nie otrzymała pomocy z żadnej instytucji państwowej, do której się zgłaszała, i w końcu na własną rękę znalazła dla swojej rodziny większy lokal” – wspomina Bartosz Ciszak. „Uwzględniając jej potrzeby i potencjał, umożliwiłem jej wyprowadzenie się w sposób najbardziej dla niej dogodny’ - opowiada.
Obowiązkiem komornika jest przeprowadzenie wszystkich czynności tak, aby były one wykonane profesjonalnie, sprawnie, zgodnie z obowiązującym prawem. „Oprócz tego należy wykazać pewną wyrozumiałością w danej chwili mając na uwadze pozycję słabszej strony.
Starałem się nie zachwiać i tak nadszarpniętym poczuciem godności eksmitowanej rodziny, i nie przysparzać jej dodatkowych cierpień” – tłumaczy komornik z Opola.
Takie sytuacje zdarzają się komornikom często. Komornicy, tak źle opisywani przez tabloidy i atakowani przez polityków, wykonują ciężki zawód. Są tak samo potrzebni jak strażnicy więzienni i policjanci. A często są to przecież wrażliwi ludzie. Tacy jak opisywany tu przedstawiciel tej branży z Opola.
„Staram się funkcjonować zgodnie z zasadą „Nakazy prawa są następujące: żyć uczciwie, drugiemu nie szkodzić, każdemu oddać, co mu się należy” – tłumaczy pan Bartosz.
Dlaczego wykonuje tę pracę? „Zawód komornika jest dla mnie niezmiernie ciekawym zajęciem, aczkolwiek trudno powiedzieć, że lubianym, bo ta praca zasadniczo nie powinna być lubiana - odpowiada. „ Sądzę, żeby wykonywać ją sprawnie trzeba poświęcić jej zarówno siły, jak i pieniądze. W dzisiejszych realiach otworzyć kancelarię komornika jest bardzo trudno, a z kolejnym rokiem coraz trudniej. Ja jak do tej pory mogę przyznać, że udało mi się rozwinąć biuro i sprawnie nim zarządzać. Zawsze staram się tak kierować swoim życiem żeby nie krzywdzić nikogo, tym bardziej kogoś kto stoi na słabszej pozycji. Oczywiście w naszym zawodzie wymaga to pewnego zrozumienia i poznania określonych osób, sytuacji. Często i tak będziemy postrzegani jako osoby zachłanne, nienasycone, egoistyczne. Ale to opinie subiektywne osób nie zgadzających się z naszą rolą w strukturach państwa i z tym, że prowadzimy tę właśnie określoną działalność. Staram się pracować na swój chleb i żyć uczciwie m.in. z pracy, która wykonuję. Postępować w sposób odpowiedzialny i obywatelski – przekonuje.
Warto przytoczyć jeszcze jedno zdarzenie z życia tego opolskiego komornika. To był poniedziałkowy wieczór, święto Trzech Króli. Bartosz Ciszak nagle usłyszał rozpaczliwe wołanie o pomoc sąsiadki z parteru, która mieszka z 90 letnią matką. Kiedy otworzył drzwi, korytarz był czarny od dymu. Chwycił wiadro z wodą, latarkę, obwiązał twarz wilgotną chustą i ruszył na pomoc.
„Byłem przekonany, że w mieszkaniu mogą być moje sąsiadki” - wspomina. W mieszkaniu nie było widać nic na 40 cm. „Najgorszy był piekący w oczy dym, mimo wilgotnej chusty dławił oddech. Ugasiłem ogień, ale nie widziałem mieszkanek. Nie wiedziałem, że obie panie zdążyły uciec” – opowiada. Zdołał ugasił pożar zanim przyjechała straż pożarna.
Ckliwa historia? Pewnie niektórzy tak uznają, ale postanowiliśmy tu, na naszym blogu, pokazywać Państwu różne twarze komorników i rozmaite problemy związane z wykonywaniem naszego zawodu.